Miejskie biegi z przeszkodami to sportowa rozrywka, która w ciągu kilku lat zdobyła niezwykłą popularność. Uczestniczą w nich dziesiątki tysięcy osób. Niewielu z nich zdaje sobie sprawę, z jak poważnym ryzykiem wiąże się sportowa zabawa połączona z zastrzykiem adrenaliny. Dla pani Marzanny oznaczała kalectwo i koniec dotychczasowego życia.
Български English Deutsch Español Русский Français Italiano ελληνικά Македонски Türkçes Українські Portugal Poland Sweden Dutch Danish Norwegian Finnish Hungarian Romanian Czech Lithuanian
Prąd elektryczny – uporządkowany ruch ładunków elektrycznych [1] . W naturze przykładami są wyładowania atmosferyczne, wiatr słoneczny czy czynność komórek nerwowych, którym również towarzyszy przepływ prądu. W technice obwody prądu elektrycznego są masowo wykorzystywane w elektrotechnice i elektronice .
Świadoma mama, siostra, obywatelka świata i Positive Life Coach dająca kobiece wsparcie. Dziś gościmy wulkan dobrej energii i kobietę totalną, która w końcu wie, jakie jest jej miejsce na Ziemi. Anitę Nawarkiewicz, mamę dwóch chłopców: 9-letniego Henia i narodzonego 2 miesiące temu Tadzika, możecie kojarzyć jako współzałożycielkę marki Femi Stories, którą tworzyła z siostrą. Ten kawałek to u niej historia o wielkich zmianach, w tym przeformułowaniu więzi z ukochaną i jedyną siostrą. To „rozstanie” było bardzo trudnym, ale rozwojowym i cennym etapem w naszym życiu. Musiałyśmy zrobić krok w tył i spojrzeć na naszą relację z dystansu – mówi Anita. Dziś ich siostrzeńska zażyłość jest nadal silna, ale bardziej świadoma, a praca nad tą więzią doprowadziła ją do samorozwoju i tego, co chce robić w życiu. Smakując codzienność, poświęca się macierzyństwie i pracy rozwojowej z kobietami. Chyba sami widzicie, że Anita wprost musiała zostać bohaterką kolejnego odcinka cyklu Coodotwórczynie, który tworzymy z marką Coodo i który poświęcamy siostrzeństwu! Na pierwszy rzut oka ty i twoja starsza siostra Kamila wyglądacie jak totalne przeciwieństwa. Jaka jest wasza więź? Jak się wspieracie? Ach, ta nasza więź to od zawsze temat rzeka… Jako małe dziewczynki straciłyśmy mamę, co spowodowało, że nasza relacja była bardzo silna. Nie potrafiłyśmy funkcjonować bez siebie jako dzieci, a potem jako dorosłe kobiety. Chodziłyśmy do tych samych szkół, poszłyśmy na ten sam kierunek studiów (byłyśmy nawet w tej samej grupie), uprawiałyśmy te same sporty, miałyśmy to samo grono przyjaciół, a potem otworzyłyśmy wspólny biznes. Nawet nasze dzieci wychowywałyśmy wspólnie. Nie było w naszej relacji autonomii – wszytko robiłyśmy razem. Trwało to 35 lat, gdy nagle poczułam, że się „duszę”, że nie mam swojej przestrzeni i że wcale nie lubię tego samego, co Kama, że mam zupełnie inne potrzeby. Zaczęłam rozumieć i dostrzegać siebie. Musiałam na chwilę się od Kamy odłączyć, po prostu dowiedzieć się, gdzie JA się zaczynam, a gdzie kończę. Wtedy nastąpił przełom w naszej relacji. Każda z nas zaczęła tworzyć swój świat niezależnie od drugiej. Mamy swoje rodziny, mieszkamy w dwóch różnych miastach, jednak nasza silna więź została. Teraz ta relacja jest zdrowa, dojrzalsza i – mam wrażenie, że mocniejsza, ale nie ma u nas już współzależności. To „rozstanie” było bardzo trudnym, ale rozwojowym i cennym etapem w naszym życiu. Musiałyśmy zrobić krok w tył i spojrzeć na naszą relację z dystansu. Wspaniałe kobiety i dobry vibe nadal ci towarzyszy – zawodowo zajmujesz się czymś, co już samą nazwą budzi piękne skojarzenia. Na czym polega bycie Positive Life Coach? Wyobraź sobie, że jest mi to tak bliskie, że aż przechodzą mi ciarki na samą myśl o odpowiadaniu na to pytanie (śmiech). Od kilku dobrych lat skupiam się ma samorozwoju. Oczywiście życiowy kryzys był tego napędem. Nieudane związki, nierozumienie siebie i własnych potrzeb – byłam nieszczęśliwa. Miałam wszytko, a jednak brakowało mi poczucia szczęścia. Rozłąka z Kamą i z tatą mojego starszego synka uruchomiła we mnie potrzebę rozwoju. Przeszłam terapię – rozłożyłam się na części pierwsze, a następnie budowałam na nowo, z dużą uważnością i świadomością. Gdy już posprzątałam przeszłość, zaczęłam skupiać się na przyszłości. Przeszłam cudowny, rozwojowy coaching z niezwykle mądrą kobietą i wtedy zobaczyłam, jakie niesamowite zmiany zaszły w moim życiu. Dzięki temu zrozumiałam też, co chcę robić! Chcę na postawie swoich doświadczeń i mojej przemiany wspierać kobiety. Wiem, jak bardzo ciężko jest podjąć się zmiany, wiem, jak wielką siłę mają lęki i jak bardzo nas hamują w życiu. A Positive Life Coach polega na tym, że pracując z kobietami, pomagam im skupić się na pozytywnych i mocnych stronach swojego życia, przesuwamy strach i lęk na drugi plan. Skupiamy uwagę na tym, co je pcha do przodu, szukamy nowych lepszych rozwiązań. Uświadamiam moim klientkom, że to one kreują własne życie. To, jakie myśli wybieramy, ma ogromne znaczenie. Najpierw myślimy – pozytywnie lub negatywnie, następnie za myślami idą emocje i dodajemy temu mocy, a kolejnym krokiem jest kreacja i realizacja tego, o czym myśleliśmy. To jest bardzo prosty mechanizm – siła przyciągania – i to od nas samych zależy, w którą stronę będziemy się posuwać w życiu. Uczę swoje klientki słuchać intuicji, a nie lęków. Przecież nasza intuicja jest najlepszym drogowskazem w życiu. Przeżyłam to wszytko na własnej skórze, zaczęłam się też kształcić w kierunku coachingu i zdobywać doświadczenie. Połączyłam to wszytko w całość i nazwałam Positive Life Coaching. Jest to piękna, pozytywna droga rozwoju. Kosztowało mnie to wiele pracy i wysiłku, ale opłacało się – mam wspaniałego partnera, z którym tworzymy naszą patchworkową rodzinę, znalazłam swoją nową drogę zawodową, odpuściłam to, co mi nie służyło, przestałam kurczowo się trzymać przeszłości. Cieszę się każdym nowym dniem i nie mam oczekiwań – po prostu żyję i czerpię z tego radość. „Przeszłam terapię – rozłożyłam się na części pierwsze, a następnie budowałam na nowo, z dużą uważnością i świadomością. Gdy już posprzątałam przeszłość, zaczęłam skupiać się na przyszłości”. Co cenisz w pracy z kobietami? A może są też trudności w takich siostrzeńskich relacjach? Każda kobieta to nowe doświadczenie i kolejna lekcja dla mnie. Uwielbiam te nasze sesje, bo mój coaching działa w dwie strony. Rozwija nie tylko moje klientki, ale również mnie. Najwiecej kobiet zaczyna pracę nad sobą około czterdziestki – następuje u nas wielka potrzeba zmiany. Mamy jakiś skok rozwojowy (śmiech). Uwielbiam patrzeć, jak bardzo kobiety ewoluują i jak po każdym kryzysiku robią kolejny krok, jak mocno się trzymają starych schematów i lęków, następnie zaczynają dopuszczać do siebie swoją intuicję i zaczynają dziać się cuda w ich życiu. Wspaniale jest im towarzyszyć w tych przemianach. Bardzo często napotykam trudności w relacjach kobiet z ich mamami, znacznie rzadziej z siostrami. Mój kryzys z siostrą był też pewnie dlatego, że nie miałyśmy mamy. Gdy stajemy się dojrzałe, bardzo często uświadamiamy sobie, że wcale nie chcemy żyć tak, jak nam narzucono – że te ramy, w których zawsze żyłyśmy, nam nie służą, że chcemy mieć własną drogę – i właśnie wtedy zaczyna się początek naszej własnej podróży. Odpuszczamy stare przekonania i dopuszczamy do siebie nowe. Zaczynamy żyć według własnych reguł. Kiedy słyszysz „siostrzeństwo” – co przychodzi ci na myśl jako pierwsze? Więź – bardzo mocna, taka na całe życie. Moje siostrzeństwo takie właśnie jest. Jest to też wzajemny rozwój. W naszym siostrzeństwie dużo się od siebie uczymy. Kama jest moim wzorem do naśladowania w temacie wychowywania dzieciaków – podglądam, jak wspaniale buduje poczucie własnej wartości u swoich chłopców i dodaje im odwagi na każdym kroku. Ma niesamowitą postawę życiową, nigdy się nie poddaje i wspaniale przekuwa swoje kryzysiki w sukcesy. Ja z kolei przekazuję Kamie dużo mojej wiedzy i doświadczeń. Fajnie się uzupełniamy, mimo tego, że już nie widujemy się codziennie jak kiedyś, nie dzwonimy do siebie 10 razy dziennie – nasza relacja jest dojrzalsza i bardzo wartościowa. Siostrzeństwo to też dla mnie wspieranie się kobiet – miałam niedawno takie wspaniałe doświadczenie. Dotyczyło mojej sytuacji w mojej firmie, którą tworzyłam z Kamą przez 20 lat. Upubliczniłam w mediach to, jak zostałam potraktowana przez wspólnika, a mianowicie że zostałam usunięta z firmy, gdy byłam w 4 miesiącu ciąży, i miałam problemy z uzyskaniem swoich pieniędzy. Gdy tylko napisałam o tym w mediach społecznościowych, wstawiło się za mną tysiące kobiet. Zaczęły pisać o swoich podobnych doświadczeniach i dodawały mi wsparcia. Poczułam wtedy, że ta MOC KOBIET i wzajemne wsparcie to jest niesamowita siła! To jest właśnie to siostrzeństwo. Masz na domowym pokładzie dwóch synków – jak to jest być mamą „po raz drugi”, po 9 latach? Co nowego narodziło się w tobie wraz Tadziem? Jestem mamą 9-letniego Henia i 6-tygodniowego Tadzia. To są zupełnie inne doświadczenia. Henia urodziłam, mając 30 lat. Byłam w innym miejscu w życiu – tworzyłam mój brand odzieżowy Femi Stories. Byłam niespokojna i niecierpliwa – zabierałam Henia do pracy i jako 2-miesięczne niemowlę spał na moim biurku, żebym ja mogła tworzyć. Wieczny pęd powodował, że nie mogłam się delektować tym pierwszym macierzyństwem. Może dlatego Heniek już od małego przejawia żyłkę biznesmena – ciagle kombinuje, gdzie i jak można zarobić, wymyśla swoje małe biznesy i wiecznie ze mną negocjuje (śmiech). A ja go wspieram. Wraz z Tadkiem narodził się u mnie spokój. Przestałam pędzić i uczę się odpuszczać. Jest znacznie lżej być mamą w wieku 39 lat, niż mają 30 lat. W końcu delektuje się moimi synkami. Jestem osobą, która ciagle gdzieś pędzi, uprawiam masę sportów, a teraz okazało się, że bez codziennego treningu też da się żyć i ż nie muszę wstawać o 6 rano na zajęcia, tylko mogę z Tadziem pospać do 9:00 – i jest to przyjemne. Wyzbyłam się poczucia winy, które towarzyszyło mi kiedyś w życiu. Opowiedz o twoim starszym synu – co to za wspaniały chłopak? Henio to wulkan energii. Jest non stop w ruchu. Nie potrafi usiedzieć chwili w jednym miejscu, do tego jest niezwykle inteligentny, jednak cecha, która najbardziej się u niego wybija, to upór – co dla rodzica nie jest proste. Heniek to moje piękne wyzwanie! Te mocne cechy, które posiada, bardzo mu się przydadzą w dorosłym życiu, dlatego zaciskam zęby i je w nim pielęgnuję. W końcu nie dla siebie wychowujemy nasze dzieci. Kocham jego niezależność – Henio to chłopiec, który pewnie świetnie sobie w życiu poradzi. Potrafi mocno zaznaczyć swoje granice, ja stawiania granic uczyłam się dopiero w życiu dorosłym i wiem, jakie to ważne. Bardzo się bałam, jak Henio podejdzie do małego braciszka. Gdy byłam ciąży, starszy syn bardzo się buntował – wtedy pojawiło się u mnie dużo lęków o Henia i wątpliwości, jak to będzie, bo to typowy jedynak, a on podchwycił te moje lęki. Jednak gdy zobaczył pierwszy raz Tadzia, wszytko mi minęło. Odkryłam w moim Heńku niesamowitą empatię dzięki Tadziowi. Co jest największym wyzwaniem w wychowaniu chłopca, a teraz już chłopców? Moim wyzwaniem w wychowywaniu chłopców jest dokładnie to samo, czego uczę moje klientki – że życie się nie przytrafia, życie można kreować. Od nas samych zależy, jak nim pokierujemy. Istotne jest to, na czym skupiamy uwagę – czy na pozytywach, czy negatywach. Jeśli przekierujemy uwagę na rzeczy pozytywne, to życie jest lepsze i lżejsze. Ono nie musi być ciężkie, można czerpać codziennie z niego radość. Każdego dnia wstajesz i masz do wyboru myśli pozytywne i negatywne. Największe znaczenie ma to, czym się „karmisz”. Chcę, żeby chłopcy mieli tę świadomość. Najwiecej nauczę ich własną postawą, wiec staram się żyć bardzo uważnie. Chciałabym im pokazać, że miłość do samego siebie jest najważniejsza, że trzeba żyć w zgodzie ze sobą i czasami – żeby zrobić kolejny krok w życiu – trzeba wyjść ze strefy komfortu. To są moje wyzwania jako mamy. Mam nadzieję, że ich ojcowie nauczą ich fajnej męskiej postawy, bo mają bardzo fajnych mężczyzn wokół siebie. Masz niesamowitą energię, podróżujesz – mam wrażenie, że ciągle jesteś w ruchu, w drodze. Gdzie teraz jest twoje miejsce na Ziemi? A może jest ich kilka? Ciagle jestem w jakieś podróży. Zaszczepili mi to rodzice, bo wiecznie gdzieś podróżowaliśmy. Ma to dobre i złe strony, z czego zdałam sobie sprawę dosyć niedawno. Wiele podróży, które odbyłam, to pewnego rodzaju ucieczki od niezałatwionych spraw, i dopiero, gdy zmierzyłam się ze sprawami, które od dłuższego czasu mnie męczyły, uświadomiłam sobie, że już nie potrzebuję aż tylu wypraw – wolę mieć ich mniej, ale bardziej jakościowych. Oczywiście są miejsca, które są nieodłącznym elementem mojego życia, jak Hel, na którym właśnie jesteśmy całą rodziną. Tadzio miał 3 tygodnie, gdy zmieniliśmy nasz dom na przyczepę kempingową, i spędzimy tu całe lato. Zimą mamy nasze Zakopane, bo bez nart na co dzień nie wyobrażam sobie życia, więc prawie całą zimę spędzamy na Podhalu. Naszym kolejnym już stałym miejscem jest Hiszpania, do której zamierzamy się za kilka lat przeprowadzić na dłużej, będę musiała się tylko zmierzyć z codziennym brakiem nart w zimie – myślę, że zastąpię je surfingiem! Spędziliśmy w Hiszpanii wiele miesięcy w zeszłym roku i już wiemy, że nasz dom będzie tam na dłużej. Mamy możliwość żyć wszędzie i chcę to wykorzystać najlepiej jak mogę. Aktualnie w moim życiu najbardziej cenię dłuższe pobyty w jednym miejscu. Nie chce mi się już wyjeżdżać na tydzień – wtedy nie odpoczywam. Potrzebuję mieć swoje rytuały i rytm, bez nich się męczę, dlatego długie pobyty najbardziej mi służą. Najeździłam i nalatałam się bardzo przez ostanie lata i teraz zaczynam doceniać spokój. W życiu można mieć wszytko, ale nie wszytko naraz. Pięknie dziękuję ci za rozmowę. Wszystkiego dobrego dla ciebie i chłopaków! * Tadzik ma na sobie ubranka z najnowszej kolekcji Coodo „Siostrzeństwo”. Wszystkie ubrania tej marki są szyte w Polsce z certyfikowanej, ekologicznej bawełny. Tadek tuli się z rodzicami w pasiastym rampersie, kopertowym body z krótkim rękawkiem – w paski i w kolorze czekolady, oraz bodziakach z długim rękawem, w trzech odcieniach. Rozmowy z innymi Coodotwórczyniami znajdziecie w naszym cyklu. * Publikacja powstała przy współpracy z marką Coodo Coś dla Ciebie Coś dla Ciebie

W pół godziny później był u pani Wąsowskiej; w przedpokoju stały już gotowe do drogi kufry. Pani przyjęła go w swoim gabinecie do pracy, w którym przecie ani jeden szczegół nie przypominał pracy. - A, pan jest bardzo grzeczny! - zaczęła obrażonym tonem pani Wąsowska.

Nadeszła chłodna jesień. Liczniki prądu w naszych mieszkaniach z grzejnikami elektrycznymi kręcą się jak oszalałe. Wszędzie - tylko nie w mieszkaniach socjalnych kilku lokatorów z Rudy Śląskiej, które są opłacane przez pomoc społeczną. Sąsiedzi zastanawiają się zatem, jakie magiczne urządzenie mają ludzie bez dochodów, że jest im ciepło, pralka przy małych dzieciach chodzi na okrągło, a licznik ani drgnie?Z zagadką tą usiłuje się uporać jedyna mieszkanka kamienicy, która sama płaci za mieszkanie i ma podejrzanie wysokie rachunki za prąd. Pani Krystyna (imię zmienione na prośbę Czytelniczki) mieszka w nie najlepszej dzielnicy Rudy Śląskiej. Tylko ona płaci za lokum i media. Reszta sąsiadów kamienicy socjalnej jest na utrzymaniu pomocy Początkowo w ogóle nie mieli licznika prądu, ale światło się u nich świeciło - opowiada sąsiadka. - Potem zamontowano im licznik, tyle że nie chodzi. A przy dwójce małych dzieci moich sąsiadów musi być ciepło, pierze też pralka. Mamy piece, ale u nich drzwi do piwnicy na węgiel są pokryte pajęczyną. Czym więc ogrzewają mieszkanie? - zastanawia się pani dnia odkryła w piwnicy kable zamontowane przemyślnym sposobem w plątaninie innych. Iskrzyło z nich! Uznała, że sąsiedzi właśnie z piwnicy ciągną prąd. Kobieta zaczęła się na serio niepokoić, czy nie dojdzie do Zgłosiłam sprawę w Miejskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Mieszkaniowej, do którego należy budynek - opowiada pani z kamienicą w Rudzie Śląskiej-Bielszowicach jest tam Budynek jest monitorowany pod względem zużycia energii elektrycznej. Obecnie nie stwierdzono nielegalnego poboru prądu z klatki schodowej lub z piwnicy - zapewnia Zofia Skowrońska, kierownik MPGM Sp. z Reb-2. - Systematycznie również dokonujemy odczytu licznika energii z oświetlenia piwnicy i klatki schodowej. Nie stwierdzono zawyżonego zużycia Krystyna zaalarmowała więc firmę Vattenfall, zwłaszcza że zauważyła nowy problem: zbyt wysokie własne rachunki. Obawia się, czy aby czasem nie jest ofiarą "pomysłowych" sąsiadów. Ekipa Vattenfalla obiecała odwiedzić feralną kamienicę. Każdy sygnał traktujemy poważnieŁukasz Zimnoch, rzecznik VattenfallaMamy liczne zgłoszenia dotyczące nielegalnego poboru prądu. Informuje nas o swoich podejrzeniach administracja budynków, policja, sąsiedzi. Pod numerem (32) 305-53-03 przyjmowane są zgłoszenia telefoniczne. Przyjęliśmy zasadę, że mogą być anonimowe, bo każdy ma prawo bać się o własne bezpieczeństwo, a nielegalny pobór prądu jest groźny dla mieszkańców. Nie płacimy jednak - mimo takich plotek - swoim informatorom. Kontrolowany lokator może poprosić o asystę policję. Każdy z naszych kontrolerów ma rygorystyczne zasady działania. Wchodzą we dwóch, mają firmowe upoważnienia, dowody tożsamości, bo dziś plagą jest podszywanie się pod naszych specjalistów. Nielegalny prąd sporo kosztujePrawo jest jasne"Pajęczyna", czyli przewody doprowadzające energię z pominięciem licznika, to kradzież. Jest ona ścigana z mocy prawa. Dlatego wystarczy zgłoszenie do sprzedawcy prądu czy policji, by doszło do kontroli u sposobyW trakcie kontroli monterzy np. wykręcają wszystkie bezpieczniki. Jeśli mimo to prąd w mieszkaniu jest, oznacza to, że pobierany jest nielegalnie."Pajęczyna" jest drogaW razie stwierdzenia tego faktu, lokator otrzymuje tzw. notę. Zawiera ona kwotę do zapłaty. Zależy to od rodzaju urządzeń pobierających energię. Do obliczeń stosuje się specjalne tabele. Minimalna nota Vattenfalla opiewała na 1,8 tys. zł, a maksymalna - na 12,5 mln zł. Wystawiono ją firmie produkującej na bazie "pająka".Czy podejrzewasz sąsiadów o kradzież prądu?CZYTAJ KONIECZNIEVIA SILESIANA - POPRZYJ NASZA AKCJĘ NADANIA TEJ NAZWY DLA AUTOSTRADY A4SPIS POWSZECHNY: 400 TYS. OSÓB WPISAŁO NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ [WYNIKI NIEOFICJALNE]*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Zapaliła latarkę w telefonie i zobaczyła, że jej mama leży. Pierwsze co zrobiła, to zadzwoniła na 112. Powiedziała, że mama nie ma głowy. Usłyszała, że ma sobie nie żartować i się z nią rozłączyli. Dopiero chyba za drugim razem się dodzwoniła. Potem przybiegła do nas – opowiada pani Renata, sąsiadka i koleżanka 45-latki.
Reporter łódzkiej gazety „Głos Poranny” zapewniał w 1934 roku, że do obsługi nowoczesnych, elektrycznych urządzeń nie potrzeba żadnych specjalnych kompetencji. Nawet mężczyzna, słomiany wdowiec w okresie letnich wyjazdów, był w stanie raz dwa wprawić się w obsłudze chociażby kuchenki elektrycznej. Nie musiał głodować, ani stołować się na mieście, ponieważ: Bez żadnego trudu i zachodów, mając kuchenkę elektryczną, może przygotować sobie wszystkie potrawy nie czując przebrzydłego swądu i nie brudząc nawet rąk. Dziewczyna z miasteczka. Obraz Władysława Żurawskiego z 1932 roku O tej propagandzie elektryczności pisałam już w innych artykule (kliknij, aby go przeczytać). Czy jednak rzeczywiście było tak prosto? I zupełnie bezpiecznie? Musimy pamiętać, że kable elektryczne przed wojną w znacznym stopniu różniły się od tych, jakimi dzisiaj podłączamy urządzenia. Wtyczki były wtedy porcelanowe i początkowo nie posiadały nawet uziemienia. Kobieta prasująca żelazkiem elektrycznym, w głębi stoi odbiornik radiowy – również napędzany prądem. Fotografia z 1936 roku. Nie taki prąd jak dzisiaj Także kabel wyglądał inaczej. Przede wszystkim był znacznie grubszy od dzisiejszych. Przypominał raczej ten, którym podłącza się monitor do komputera stacjonarnego, niż cieniutki od ładowarki. Czasopismo dla kobiet „Pani Domu” w 1935 roku wydrukowało szczegółową instrukcję odnośnie do tego, jak należy się obchodzić z taką wtyczką, by jej nie uszkodzić: Musimy pamiętać, że ze sznurami trzeba się obchodzić ostrożnie, nie dopuszczając do zbytniego skręcania i supłania go, a przy wyjmowaniu wtyczki z gniazda nigdy nie ciągnąć za sznur, lecz wyjmować samą wtyczkę. I lepiej było dobrze zapamiętać te porady, bo przedwojenne instalacje elektryczne – pozbawione zabezpieczeń i zwyczajnie zawodne – były o wiele bardziej niebezpieczne od tych dzisiejszych. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że były niebezpieczne dla każdego. Przedwojenna prasa podkreślała jednak, że zagrożone są głównie panie. A więc istoty mniej rozsądne i nierozumiejące powagi sytuacji… Pułapki na panie domu Dziennik „Echo” opublikował w 1934 roku tekst pt. Pułapki na panie domu. Wyliczano w nim kolejne momenty z jednego dnia zwyczajnej Polki, mogące doprowadzić do śmiertelnej tragedii. Pierwsza groźba pojawia się już przy okazji porannej kąpieli: Po jakimś kwadransie wesołego pluskania się w wodzie sięga po wiszący na gwoździu ręcznik, aby wytrzeć twarz. Ale był to ostatni ruch, jaki uczyniła w życiu. Pokojówka znajduje ją po niejakim czasie bez życia w wannie. Co się stało? Oto gwóźdź, na którym wisiał ręcznik, został tak nieszczęśliwie wbity do ściany, że wszedł w kontakt z przewodem elektrycznego światła. Gdy pani dotknęła gwoździa mokrą ręką, została zabita prądem elektrycznym. Wnętrze domu. Widoczny stary świecznik przerobiony na żyrandol elektryczny. 1938 rok. A przynajmniej „zostałaby”, redaktor przyjmuje, że wypadek się nie zdarzył i przechodzi do kolejnego, nie mniej makabrycznego punktu harmonogramu. Gospodyni, śpiesząca się już do wyjścia, chwyta bluzkę, ta jednak okazuje się „nieco przymięta”: Ale od czegóż ma żelazko elektryczne? Szybko skrapla przed prasowaniem bluzkę, przy czym w pośpiechu trochę wody rozlewa się na dywan. Potem bierze mokrą jeszcze ręką żelazko i staje bosą nóżką na wilgotnym dywanie. I oto nieszczęście gotowe. W witrynach na wystawie elektro-terapeutycznego instytutu można oglądać wielką liczbę takich morderczych żelazek, dowodzących, jak ostrożnie z tymi produktami techniki nowoczesnej należy się obchodzić. Urządzenia zamontowane w Miejskich Zakładach Elektrycznych w Gdyni. Rok 1932 Dalsze niebezpieczeństwa wiążą się z gotowaniem i z… włączaniem lamp pokojowych („Zapewne wielu osobom nieraz się już zdarzyło, że przy odkręcaniu kontaktu dla zrobienia światła dał się uczuć lżejszy lub silniejszy wstrząs. Zazwyczaj nie zwraca się na to uwagi, a jednak skutki takiego uderzenia mogą być nieraz śmiertelne” – podkreśla redaktor). Pani domu bezpieczna nie jest także u samego kresu dnia, gdy „kładzie się do łóżka, aby przed zaśnięciem oddać się jeszcze miłej lekturze”: Lampka elektryczna na metalowej nóżce stojąca na nocnej szafce nie zawsze jest tak niewinna jak wygląda. Drut przewodu elektrycznego przechodzący przez metalowe otwory, bywa często w niektórych miejscach pozbawiony powłoki izolacyjnej wchodzi w kontakt z metalem. Jeśli pani nieostrożnie dotknie metalowej podstawy, naraża się na niebezpieczeństwo porażenia prądem. I można tylko zgadywać, ile dam, przeczytawszy rzeczony artykuł, postanowiło jednak na noc nie gasić światła. Ot tak tylko na wszelki wypadek… Choć z drugiej strony warto zapytać: a dlaczego mężczyzn nie straszono podobnymi tekstami? I dlaczego z nich nie robiono idiotów niezdolnych do „stawiania nóżek na wilgotnym dywanie”? *** Źródła: Artykuł powstał w oparciu o źródła i literaturę wykorzystane przez autorkę podczas pracy nad książką „Dwudziestolecie od kuchni. Kulinarna historia przedwojennej Polski”.
Wyobraźcie sobie dziewczynkę. Ma kilka, może kilkanaście lat. Urodziła się na Jamajce, jako najstarsze dziecko z dziewięciorga rodzeństwa. Ponieważ pochodzi z bardzo biednej rodziny i stałym gościem w jej domu jest głód, dziewczynka pomaga rodzicom zarabiać pieniądze na jedzenie, sprzedając owoce mango turystom i podróżnym w pociągach. Wszystko to kosztem

Jazda pod prąd na S3, Foto: Reporter 24 26 Listopada 2019, 14:06Włączyła światła awaryjne i ruszyła S3 pod prąd. - Pani jechała na światłach awaryjnych cały czas, więc była w pełni świadoma tego, co robi - mówi Reporter 24 i pokazuje nagranie z drogi ekspresowej w Nowym Miasteczku (Lubuskie).- Jechałem drogą z żoną i trójką dzieci. Był korek, bo pod Nowym Miasteczkiem był wypadek i akurat około godziny była zablokowana S3. Ruch został zamknięty, ale zaplanowano objazdy. Nagle 500 metrów dalej zobaczyłem jadący pod prąd samochód - relacjonował kierowca, który chce pozostać anonimowy. Autor nagrania poinformował, że zgłosił sprawę na policję, przekazał nagranie i złożył Pani jechała na światłach awaryjnych cały czas, więc była w pełni świadoma tego, co robi i że jedzie pod prąd. Była kompletnie wyluzowana. Uważam, że takich ludzi trzeba eliminować z ruchu drogowego - przekazał kierowca. - Kilkanaście miesięcy temu na S3 zginął lokalny biznesmen prowadzący hurtownię elektryczną, właśnie dlatego, że starszy człowiek wjechał na S3 pod prąd. Zginęli oboje – dodał."Postaramy się odczytać numery"Nowosolska policja potwierdza: rzeczywiście mamy takie zgłoszenie. - Potwierdzam, że doszło do takiego zdarzenia, że kierowcy jechali pod prąd. Prowadzimy czynności wyjaśniające pod kątem wykroczenia zaistniałej 23 listopada sytuacji. Zabezpieczamy materiał dowodowy. Będziemy się starać odczytać tablice rejestracyjne samochodów jadących pod prąd - przekazała policjantka - przekazała młodsza aspirant Renata Dąbrowicz-Kozłowska, oficer prasowa Komendy Powiatowej Policji w Nowej Soli. Policjantka zwróciła też uwagę, że samochodów jadących pod prąd było kilka. - Jeżeli dochodzi do zdarzenia na takich drogach, to jest to utrudnienie dla wszystkich. Taka sytuacja nie usprawiedliwia w żaden sposób kierowców. Swoim zachowaniem stwarzają zagrożenie, szczególnie na drodze szybkiego ruchu. Kierowcy muszą się liczyć z tym, że poniosą konsekwencje. Nie możemy pozwolić sobie na takie zachowania - zakończyła mł. asp. też na dk,aa/popi,gp Źródło: Kontakt 24/

81-letnia gdynianka jechała pod prąd na obwodnicy Trójmiasta. O zdarzeniu policję poinformowali inni kierowcy. Kobieta tłumaczyła, że wiedziała, że coś zrobiła nie tak, ale kiedy zdała sobie sprawę, że jedzie pod prąd, to nie wiedziała, jak ma się zachować.

Odpowiedzi Haha chłopaki z klasy dzis tak cały czas XDD To jest dla lania Asuki odpowiedział(a) o 17:28 no czy przyszedł na nogach chyba xDnp.: - Ej, był u Ciebie prąd?- Tak, a co ?- Uciekł ?- ... xDAlbo podobne :- Twoja lodówka dobrze chodzi?- Tak, raczej- To uważaj, żeby nie uciekła ! - ... xD EKSPERTj' adore. odpowiedział(a) o 18:17 To takie żarty. "Prąd" jest traktowany jako Był u ciebie prąd?- A co, uciekł?etc. Jednak mnie to osobiście jakoś nie śmieszy ;pp Uważasz, że ktoś się myli? lub ovKq6Yk.
  • 2p0062hr94.pages.dev/354
  • 2p0062hr94.pages.dev/192
  • 2p0062hr94.pages.dev/115
  • 2p0062hr94.pages.dev/235
  • 2p0062hr94.pages.dev/335
  • 2p0062hr94.pages.dev/186
  • 2p0062hr94.pages.dev/104
  • 2p0062hr94.pages.dev/2
  • 2p0062hr94.pages.dev/84
  • był u pani prąd